Forum NWN World in the Shadow Strona Główna NWN World in the Shadow
Forum serwera World in the Shadow
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje historie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NWN World in the Shadow Strona Główna -> Historie postaci
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Brottor stoneshield
Mieszkaniec Tiroch



Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:26, 19 Sty 2008    Temat postu: Moje historie

To może ja pochwala się kilkoma moimi opowiadaniami, nie są one związane z postaciami na tym serwerze, lecz na innym.

Historia Teresiusza i Gryfitha



Początek drogi…

Teresiusz, bo tak zwał się ten szlachcic, był panem licznych ziem w królestwie Kristigu. Niestety dla niego, pragną on objąć w posiadanie całe to królestwo, by to osiągnąć musiał jednak pozbyć się paru problemów, dlatego też wezwał on do siebie pewną osobę:
- Poślij po Gryfitha, tylko nie ociągaj się – Powiedział zdenerwowanym głosem Teresiusz -
- Tak Panie – Odpowiedział służący -
Po chwili oczom Teresiusza ukazał się oddany przyjaciel Gryfith
- Miło Cię widzieć przyjacielu – Mówiąc te słowa nieznacznie uśmiechnął się -
- Witaj Teresiuszu, czy coś się stało – Zapytał Gryfith -
- Możliwe… Chciałem Ci coś powiedzieć.. Mam pewne plany odnośnie królestwa Kristigu… Chcę być jego władcą!! Mam dość już tego miejsca! Chcę czegoś więcej! – Wykrzyczał Teresiusz-
-Co ty gadasz! Na Boga! Wypluj te słowa, nie wiesz, na co się ponosisz! – Odrzekł zdenerwowany Gryfith -
-Ależ wiem i to bardzo dobrze – Głośno zaśmiał się Teresiuszu – Ale, by objąć władzę nad Kristigiem potrzebna mi jest Twoja pomoc
- Moja pomoc? Nigdy nie splamię mojego honoru, z powodu Twoich wygórowanych ambicji! – Mówiąc te słowa, zacisnął pięści -
- Pamiętaj, że masz dług wobec mnie do spłacenia, więc teraz masz okazje go spłacić – Rzekł Teresiuszu
- A niech Cię… Dobrze zrobię, co chcesz… - spuścił głowę -
- Cieszą mnie te słowa –uśmiechnął się się- A więc słuchaj. Udam się w daleką podróż, muszę się z kimś rozmówić. Do czasu mojej nieobecności przygotujesz moje oddziały i zamek do walki. Mam nadzieje, że mnie nie zawiedziesz. –Mówiąc te słowa wyszedł z komnaty-
-Co on sobie myśli? Ale gdzie on się udaje? Co chce zrobić? –W głębi serca zadawał sobie te pytania

W chwilę po burzliwej rozmowie, Teresiusz kazał przygotować sobie konia poczym, czym prędzej udał się w swoją podróż. Gryfith nie mając wyboru zaczął przygotowania do wojny z królem Kristigu, urządził szpital polowy, a także zwołał komitet obronny. Nakazał zebranie i racjonowanie żywności oraz innych podstawowych rzeczy. Kobiety, które nie posiadły umiejętności obchodzenia się z bronią musiały stawić się na kurs. W celu zwiększenia liczby wojska wprowadził powszechny werbunek młodych i starych ludzi do armii. Mimo wiszącego nad miastem zagrożenia panowała w nim niemal radosna atmosfera. Wtedy ludzie mieszkający na ziemiach należących do Teresiusza nie wiedzieli, co ich spotka. Gryfith słyszał krzyki dzieci bawiących się w chowanego między wozami, krzyki te przypominały mu czasy z jego dzieciństwa.

Minął drugi tydzień od wyjazdu Teresiusz, budowa umocnień zamku ruszyła pełną parą. Wszyscy pracowali w pocie czoła, nikt nawet nie odważył się skarżyć na trudy pracy, poddani Teresiusza wydawali się bardzo zastraszeni. Gryfith postanowił obejrzeć ziemie należące do Teresiusza, ponieważ jakie miałby zwyciężyć w walce skoro nie zna ziemi, na, której będzie walczył? Droga przez Teriliane, jedną z ziem, należących do Teresiusza, wprawiła go w przygnębienie. Widział wraki wozów, domostw, płócienne buty zbutwiały i wisiały w strzępach na drodze. Napotkał też znacznie świeższe i bardziej przejmujące świadectwo śmierci. W jednym z domów leżały wypatroszone zwłoki domowników. Teresiusz naprawdę jest okrutny! I teraz chce jeszcze zdobyć Kristig! –Mówiąc te słowa kazał pochować szczątki ludzi, którzy leżeli w domu –

Minął następny tydzień, tymczasem Teresiusz był w drodze powrotnej do swojego miasta:
-Nareszcie wracam, ci ludzie – przerwał – ludzie? Czy mogę tak o nich powiedzieć? Mniejsza o to – machnął ręką – Są naprawdę potężni, ułatwią mi moje zadanie, król nie wie, co go czeka – zaczął się przeraźliwie śmiać –

Tak, więc Teresiusz miał gotowy plan, ale kim byli ci tajemniczy „ludzie”? I dlaczego nie chciał ich nazwać „ludźmi”? Co miał na myśli?

Teresiusz wreszcie przyjechał do swojego miasta, ale był jakby odmieniony, ludzie czuli, że może wydarzyć się coś strasznego. Na spotkanie wyszedł mu Gryfith, który zbytnio nie ucieszył się na jego widok:
- Witaj Gryfith, dawno żeśmy się nie widzieli – uśmiechnął się –
- Tak – odparł szorstko Gryfith zaraz potem dodając – Gdzie byłeś tyle czasu?
- To gdzie byłem nie jest istotne, widzę, że pozostawienie tobie mojego królestwa było dobrym posunięciem – raz jeszcze uśmiechnął się –
- Cóż, wszystko jest już przygotowane, ale walczyć nie będę, nie zbrukam się krwią niewinnych istnień – uniósł się Gryfith –
- Owszem będziesz! To ty poprowadzisz moją armię do boju – rzekł Teresiusz –
- Nie uda się nam pokonać króla, jego armia jest liczniejsza i lepiej przygotowana
Spokojny, niemal znudzony głos Teresiusza, na te słowa umilkłby nagle odpowiedzieć:
- O to się nie martw jutro ruszysz w bój
Rysy Gryfitha stwardniały, wykrzywione z gniewu i strachu, gdy usłyszał słowa Teresiusza. Ale cóż miał począć? Musiał go słuchać, ponieważ miał dług wobec niego do spłacenia. Nazajutrz miała odbyć się decydująca bitwa. Wysokie puszyste chmury, zwiastuny dobrej pogody jaśniały we wschodzącym słońcu. Gryfith wyruszył na czele wojska Teresiusza w miejsce gdzie miała być stoczona bitwa, Teresisuz zaś został w zamku. Równinne pole, na którym Gryfith miał stoczyć bój miało 3 mile średnicy. Nie zdejmując z oka swojej lunety powiedział:
- Przygotować łuki i kusze – Powiedział –
- Łuki i kusze przygotowane – Odrzekł jeden z żołnierzy –
- Kusznicy i łucznicy ognia! – Rozkazał –
Z miejsca za jego plecami dobiegł głuchy huk, strzały zaszumiały mu nad głową. Wszystkie pociski zaczęły odpadać na wojska króla i jego sprzymierzeńców. Otwarta równina została zalana setkami a może i tysiącami strzał. Niestety wciąż liczna armia króla przypuściła atak na wojska Gryfitha:
-Wyciągnąć piki! Przygotować się! – Wykrzyczał Gryfith –
Walka trwała długo, przeważające siły króla zmusiły Gryfitha wraz z garstką ludzi do odwrotu. Resztki oddziałów Gryfitha schroniły się w zamku, niestety z tak małą ilością ludzi obrona tak wielkiego budynku, jakim jest zamek, była nie realna. Gryfith, czym prędzej pobiegł do Teresiusza:
- Zostaliśmy rozbici! Przeżyli nieliczni!
- Uspokój się – Powiedział chłodno Teresiusz –
- Jak mam się uspokoić skoro zaraz zginiemy?! Jak możesz być taki spokojny?!
- Sam zobaczysz – Popatrzył z pogardą na Gryfitha, a jego oczy stały się zimne, wyparte z uczuć –
- Otwierać! Nie macie najmniejszych szans! – Ktoś krzyczał próbując wywarzyć drzwi –
- Słyszysz?! To już koniec! – Wrzeszczał Gryfith –
- Nie… to dopiero początek! – Teresiusz zaczął głośno się śmiać, po chwili wyciągnął sztylet i wbił go prosto w serce Gryfitha–
- Co?! Dlaczego..ja...? – Mówiąc te słowa Gryfith osunął się na ziemię –
- To dopiero początek! – Wykrzyczał raz jeszcze Teresiusz, po czym wyjął sztylet z ciała Gryfitha i poderżnął sobie gardło –
Wojska króla w końcu wywarzyły drzwi, król wszedł do komnaty, ale tam nie znalazł przestraszonego Teresisuza i Gryfitha, lecz ich ciała:
- Nie! Ten podły tchórz wolał popełnić samobójstwo, niż stanąć twarzą w twarz ze mną! –Odrzekł rozłoszczony król –
- Co zrobimy z ich ciałami? Miłościwy Panie, należałoby ich pochować – Powiedział jeden z żołnierzy –
- Nie! Za to, jakiej dopuścili się zbrodni nie będą pochowani! Odciąć im członki! Głowy nabić na pal! Niech to będzie przestroga dla tych, którzy próbują sprzeciwić się królowi!
- Tak jest Panie! – Odrzekł żołnierz -


Niezwłocznie zabrano się do wykonania rozkazu króla. Żołnierze podnieśli ciała Teresiusza i Gryfitha, następnie wrzucili je do wozu, który miał zawieść ich do miejsca, w którym można, by spokojnie przystąpić do ćwiartowania ich martwych ciał. Niestety dla króla powóz, którym zostały wiezione zwłoki został zaatakowany, a woźnica i paru żołnierzy zostało zabitych. Zakapturzona postać, która dowodziła atakiem na powóz, kazała swoim sługą zabrać martwe ciała Teresiusza i Gryfitha i żołnierzy do pewnego opuszczonego domu, który umiejscowiony był nieopodal miejsca dokonanej rzezi. Gdy słudzy weszli do środka owego domu, położyli martwe ciała na kamiennych stołach. W środku tego budynku można było zauważyć liczne pentagramy i dziwne runy. W najciemniejszym pomieszczeniu, usytuowany był ołtarz ku czci nieznanego dotąd ludziom Boga, na ołtarzu widać było ślady krwi, po całym budynku walały się kości ludzi jak i zwierząt. Wchodząc do budynku czuć było intensywny odór zgnilizny. Kiedy wszystko było gotowe, zakapturzona postać zaczęła odprawiać rytuał. Przeraźliwe krzyki i zawodzenia zaczęły przetaczać się przez całą okolicę. Ciała zabitych żołnierzy były potrzebne do tego, by złożyć ich jako dar dla Boga tych jakże tajemniczych postaci. Rytuał ten trwał dość długo. Niedługo po skończonym rytuale Teresiusz i Gryfith przebudzili się z wiecznego snu, podnieśli swoje ciała i:

- Tak! Nareszcie! Hahahah… - Szyderczo zaśmiał się teresiusz – Jesteśmy nieśmiertelni! Teraz mogę dokończyć mój plan!
- Co się stało? – Zdziwił się Gryfith – Dlaczego tu jestem? – Popatrzył na swoje ręce – Nie! Co się ze mną stało?! Dlaczego nie mam ciała?! – Chwycił za kościaną szyję Teresiusza – Coś ze mną zrobił?!
- Uspokój się! – Odepchnął Gryfitha – To część mojego planu, odzyskasz swoje ciało
- Naprawdę? – Odparł Gryfith –
- Tak! Ale będziemy jeszcze coś musieli zrobić. Od tej pory jestem Apetaaem a ty Teoonet
- Dobrze! – Odparł Gryfith –
- Ale z niego głupiec – Pomyślał Teresiusz – Czy wszystko gotowe? – Rzekł do, Emoneusa, bo tak zwała się zakapturzona postać.
- Tak – Odparł, Emoneus –
- Więc ruszamy – Powiedział Apetaaem –
- Dokąd? – Zapytał, Teoonet
- Do Novigradu

I tak podstępny Teresiusz, a raczej Apetaaem kontynuował swoją intrygę. Ale czego szuka w Novigradzie? Zapewne dowiemy się niebawem.

----------------------------------------------------------------------------------

Opowiem Wam historię o pewnych skrzacich braciach, którzy jako jedni z niewielu sowich przedstawicieli zostali wplątani w intrygę, która, jest znacznie bardziej zawiła, aniżeli mogłoby się z początku wydawać...

Początek przygody:


Historia ta dzieje się tysiąc lat po ocaleniu Blaskerin przez skrzacich iluzjonistów. Skrzacia społeczność już dawno zapomniała o straszliwych walkach z goblinami, a tylko najstarsze już skrzaty pamiętają tamte czasy. W wiosce Natrilin (w tej wiosce ostatni z pamiętających wydarzenia w Blaskerin skrzatów, zmarł sto lat temu), znajdującej się opodal Blaskerin, żyją nasi bohaterowie. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, jaki ciężar spoczywać będzie na ich malutkich barkach. Dzień jak każdy inny, spędzali na beztroskich zabawach i hulankach, które stały się ich codziennym rytuałem. Aż pewnego dnia, ich zabawę przerwała wizyta pewnego skrzata Viuliarnila Ilisindirila, w ich wiosce była to nowość, dawno już nie widywano skrzacich czarodziejów w wiosce Natrilin, dlategoż to od razu zbiegli się wszyscy mieszkańcy. Znając zachowanie skrzatów, można było zgadnąć, że wieczorem zorganizowana zostanie uczta na cześć Ilisindirila, i tak też się stało. Trudno opisać jest całą ucztę, lecz jedno, co zostanie mi w pamięci to, przepych i śpiewy towarzyszące tej zabawie. Gdy Ilisindiril miał zabrać głos, wszyscy zgromadzeni ucichli. Nabierając powietrza do ust, Ilisindiril w końcu przemówił:
-Jak wiecie moi mili jestem czarodziejem, zapewne zastanawiacie się, dlaczego tu przybyłem? Otóż może słyszał, kto o Blaskerin?- Zapytał głośno Ilisindiril
Jedyną odpowiedzią na to pytanie było drapanie się po głowach
-Zatem powiem Wam, Blaskerin było zbiorem skrzacich nor położonych w górach, napadły je gobliny – Pochmurniał. –Wtedy to z pomocą miastu przybyli tacy jak ja, czarodzieje iluzjoniści i kapłani. – Mówił dalej spoglądając na zgromadzone skrzaty. – W tym mieście była niegdyś jedna z największych skrzacich bibliotek, wyposażona w olbrzymią ilość ksiąg i pergaminów. By zabezpieczyć te zbiory, wpuszczano tam najstarszych, najsilniejszych i najmądrzejszych ze skrzatów. Lecz z biegiem czasu zaczęły dziać się tam dziwne rzeczy, otóż skrzaty, które tam wchodziły już nigdy nie wracali. W końcu zapomniano o tejże bibliotece, a zapuszczali się tam jedynie poszukiwacze skarbów i inni złaknieni przygód podróżnicy. Ale przejdźmy do sedna sprawy – Raz jeszcze popatrzył się na zgromadzonych. –Odnalazłem miejsce gdzie znajduje się owa biblioteka, szukam wśród Was ochotników, którym nie straszne są trudy związane z podróżą do tej biblioteki. – Skrzaty usłyszawszy te słowa, zaczęły szeptać między sobą. – I jak? Czy ktoś odważy się ze mną wyruszyć? – Zapytał Ilisindiril.
- Tak – Odpowiedział, donośnym głosem Trilisiniti Meliwaliias– Ja wyruszę z przyjemnością.
-A jak się zwiesz? – Powiedział uradowany Ilisindiril.
–-Nazywam się Trilisiniti Meliwaliias, ze mną wyruszą także moi przyjaciele
-Wielce radują mnie twe słowa. A teraz jedzmy i pijmy, jutro z samego rana czeka nas ciężka podróż – Odparł Ilisindiril.
Na te słowa znowu słychać było śpiewy i radosne okrzyki. Wszyscy radowali się z podróży, lecz tylko dwaj bracia nie cieszyli się z zaistniałej sytuacji. Telliriani i Alltariell Meliwaliias, bo tak zwali się nasi bohaterowie, byli synami Trilisinitiego, który miał wyruszyć w niebezpieczną podróż.
-Bracie –rzekł Telliriani - Czy wierzysz temu czarodziejowi?
-Nie.. Sądzę, że nie powiedział wszystkiego, musimy to sprawdzić i wiem nawet jak. Jutro udamy się do biblioteki w wiosce, myślę, że tam coś na ten temat znajdziemy –Rzekł Alltariell -
-Dobrze, zrobimy tak jak mówisz.

Nazajutrz wcześnie rano, wszyscy ochotnicy razem z Ilisindirilem zgromadzili się przed wyjściem z wioski.
No to ruszajmy, im szybciej dojdziemy do celu, tym lepiej – powiedział Ilisindiril
-Tak, ruszajmy – Rzekł Trilisiniti
Oddalając się od wioski, Trilisiniti raz jeszcze spojrzał w jej stronę – Mam złe przeczucia, co do tej wyprawy – Powiedział do siebie Trilisiniti-
W między czasie, dwaj bracia szukali w bibliotece odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Po ciężkich poszukiwaniach, które trwały kilka dni wreszcie odnaleźli pewną księgę.
- Popatrz bracie chyba coś mam – Alltariell -
- Doprawdy? Pokaż to zaraz – Telliriani szybkim ruchem wyrwał poniszczoną księgę z rąk Alltariella –
-Hmm tak jak myślałem, nie powiedział nam wszystkiego. Tutaj pisze, że w Blaskerin jest biblioteko, lecz w niej znajdowały się nie tylko pergaminy i księgi, z opisem dawnej historii, ale są tam, także zapomniane czary, księgi o nekromancji, demonologii i inne plugawe rzeczy.
- Coś czuje, że ten czarodziej ma złe intencje - Powiedział Telliriani –
- Nie zostawimy tego tak, nasz ojciec jest w niebezpieczeństwie, nie wiadomo, co tam może czyhać na nich. Musimy działać – Rzekł Alltarielli –
-Tak bracie. Jutro wyruszymy. A teraz musimy się odpowiednio przygotować –Powiedział Telliriani –

Przygotowania trwały do późnego wieczoru, każdy z braci wziął ze sobą broń (mały sztylecik), którą podarował im ojciec, jak się miało okazać nie była to zwykła broń. Swoje małe torby naładowali prowiantem i niezbędnymi przedmiotami. W końcu położyli się spać. Następnego dnia wyruszyli, po kilkugodzinnej wędrówce jeden z braci powiedział:
-Bracie jeszcze tak daleko nie zapuszczaliśmy się, trochę się boję – Rzekł roztrzęsiony Alltariell –
Nie martw się, pamiętaj o naszym ojcu – Położył rękę na ramieniu brata – Nie możemy teraz się poddać.
Bracia po krótszym odpoczynku wyruszyli dalej. Pokonując dalszą drogę mogli zobaczyć przepiękne krajobrazy, które „zachęcały” ich do wędrówki. Gdy zaczęło się ściemniać, postanowili rozbić obóz w pobliżu małego strumyka. Kiedy wszystko było już przygotowane, bracia siadali nad ogniem. Imie brata, wyciągną starą mapę, która była dołączona do księgi opisującej prawdziwą historię Blaskerin.
- Czeka nas długa droga bracie – Zerknął raz jeszcze na mapę – Pełna niebezpieczeństw – Szybko dodał –
- Tak, ale zrobię wszystko, by ocalić naszego ojca – Odparł Alltariell-
Bracia w końcu położyli się spać, lecz nie na długo. Ich sen przerwał przerażający krzyk, gdy zerwali się ze snu ich oczom ukazał się ten sam las, ale nie soczyście zielony, tętniący życiem a przygnębiający i złowieszczy, strumyk, nad którym rozbili obóz zmienił się w brudne i zamuloną czarną rzekę. Bracia mogli się tylko domyślać, że był to wpływ splugawionej biblioteki w mieście Blaskerin.
- Bracie, co się dzieję!? – Zerwał się na równe nogi Alltariell –
- Nie wiem, ale na pewno coś niedobrego – Odrzekł Telliriani –
- Musimy dalej iść? Widzisz, co nas spotyka! Nie pójdę dalej - W sercu Alltariell pojawiło się znowu zwątpienie-
- Pamiętasz o naszym ojcu?! Co z nim się stanie, jeżeli go teraz opuścimy?! Nie ma mowy, nie poddamy się! Nie teraz! – Zacisnął małe pięści Telliriani – Zaraz sprawdzę gdzie my w ogóle jesteśmy, to nie ten las, co przedtem. - Zaraz.. Widzisz to, co ja?! Co do diaska z mapą się stało?! –Przeraził się Telliriani –
-Ona zmieniła wygląd bracie! Coraz bardziej się boje – Rzekł przerażony Alltariell –
-Czekaj! Wiem gdzie jesteśmy! Niedaleko stąd jest Blaskerin. Wyruszamy natychmiast!
Bracia nie pewnym i strachliwym krokiem poszli dalej, za każdym razem słysząc jakiś szmer odwracali wzrok.

Dwaj bracia szli do Blaskerin całą noc, dopiero nazajutrz dotarli do celu. Ale ich oczom nie ukazała się biblioteka, tylko ponura rozpadająca się chata, z której rozchodził się potworny odór zgnilizny. Po chwili zawahania dwaj bracia uchylili drzwi chatki i weszli do środka. To, co zobaczyli nie przypominało wcale chaty z zewnątrz, w środku chata była urządzona z rozmachem i przepychem. Nieopodal kominka siedział na krześle starszy człowiek, który skinieniem ręki pokazał na krzesła.
- Witajcie, czekałem na Was – Przemówił donośnym głosem –
- W..w..witaj – Nie pewnie odrzekli bracia –
- Nie bójcie się, nic Wam nie zrobię, przed Wami byli tu inni – Powiedział Mag –
- Inni? Zapewne, Ilisindirila i nasz ojciec. Dokąd oni poszli? Musimy ich dogonić – Powiedział szczęśliwy Alltariell -
- Nie tak szybko! Żeby dostać się tam gdzie oni, muszę stworzyć portal.
- Zatem stwórz go! Nie ma czasu!
- Zanim to zrobię muszę Was uprzedzić, że to jest inny świat niż znany Wam do tej pory. Spotkacie tam wielu takich jak ja, większość nie będzie Wam przychylna.
- Nie boimy się! – Wtrącił się Telliriani –
- Dobrze, zatem, stworze portal, ale potrzebuje trochę czasu
Tajemniczy mag zaczął dziwnie gestykulować i wymawiać niezrozumiałe słowa, trwało to 15 minut. W końcu, powiedział:
- Wiem, że chcecie dogonić Ilisindirila, ale musicie być ostrożni. Ilisindiril ma złe zamiary względem biblioteki, dowiedział się, że musi mieć pewien artefakt, by tam wejść.
- Artefakt?
- Tak. Ten artefakt to Księga Zaklęć szalonego maga Ashgara. Niestety znajduje się on w krainie gdzie, leży miasto Novigrad, właśnie, dlatego Ilisindiril przeniósł się do tego miejsca. Musicie ubiec Ilisindirila, liczę na Was.
- Ale, dlaczego stworzyłeś dla niego ten portal?!
- Cóż, może miałem w tym jakiś cel? – Mag zaczął głośno się śmiać- Powiedziawszy te słowa tajemniczy mag, wepchnął dwóch braci do portalu. Wkrótce po tym zdarzeniu Telliriani i Alltariell obudzili się w starej szopie.
- A więc jesteśmy! Szukajmy naszego ojca! – Podniósł głos Alltariell-
----------------------------------------------------------------------------------


Historia skrzatki imieniem Ellenia Ellefelielli

Bo tak zwała się nasza bohaterka, była malutką, niepozorną skrzatką, która zawsze chciała pójść śladem swojej matki. Jak dobrze wiecie, większość skrzatów zostaje czarodziejami specjalizującymi się w różnych tajnikach magii, lecz nie zawsze tak się dzieje. Niekiedy wojownikami zostają skrzatki, ale by tak się stało muszą wpierw wykazać się odpowiednimi umiejętnościami, dlatego też muszą one przejść pewną próbę. Próba ta zwie się próbą Lilanii. Zawody te odbywają się, co roku, skrzaty, które pomyślnie ukończą wszystkie etapy stają się wojownikami.


Tak, więc mała Ellenia osiągnąwszy wiek, w którym mogła uczestniczyć w owych zawodach, pilnie trenowałaby stać się wojowniczką. Niestety jej matka nie mogła pomóc jej pokonać tak ważną próbę, ponieważ zaginęła kilka miesięcy temu. Ojciec natomiast sprzeciwiał się, by Ellenia wzięła udział w próbie, ponieważ bał się, ze straci ją tak samo, jak jej matkę.

Dzień przed zawodami Ellenia postanowiła odpocząć, dlatego też oddaliła się od swojej wioski. Szukając dogodnego miejsca do odpoczynku, zauważyła małą polanę, na której rosło wiele kwiatów. Ellenia położyła się na ziemi i zaczęła myśleć o swojej matce i próbie, której zostanie poddana niebawem. Nagle jej myśli przerwały dziwne odgłosy, który dobiegały z pobliskiego lasu. Nie czekając ani chwili poszła w miejsce, skąd dochodziły dziwne dźwięki. Jej oczom ukazała się zakapturzona postać, która widać, było, że czekała na naszą bohaterkę:
- Witaj– Odrzekła tajemnicza postać –
- W..ita.jj – Powiedziała nie pewnie Ellenia –
- Czekałem na Ciebie Ellenio, wiedziałem, że przyjdziesz – Mówiąc te słowa zaśmiał się –
- Czekałeś? Ale skąd znasz moje imię? Kim jesteś? – Przeraziła się Ellenia –
- Za dużo zadajesz pytań, wszystkiego dowiesz się szybciej niż się tego spodziewasz – Ponownie zaśmiał się –
- Czego się dowiem? O co Ci chodzi? – Zapytała –
- Znowu te pytania… A więc dobrze, powiem Ci tylko tyle, byś była przygotowana na jutrzejszy turniej.. Zdarzą się ciekawe rzeczy…One doprowadzą Cię do Twojej matki..
- Powiedziawszy ostatnie słowa, wymówił dziwną formułę, poczym zniknął z oczu Ellenii –
- Dziwne rzeczy? Do mojej matki? Coś się stanie nie dobrego, muszę ostrzec wioskę – Powiedziała do siebie –

Ellenia wróciła do wioski, tam opowiedziała skrzatom o spotkaniu z dziwną postacią, niestety została zbyta śmiechem. Nazajutrz miały odbyć się zawody, wszyscy uczestnicy stawili się wcześnie rano. Pierwszą próbą, jaką miały przejść skrzaty był test zwinności, który polegał na pokonanie kilku kilometrowej trasy z przeszkodami w określonym czasie (około 3 min). Większość skrzatów nie wytrzymywała morderczego tempa i odpadała po kilku przeszkodach, ci, którzy natomiast przeszli pomyślnie pierwszy etap, byli wykończeni.
- Uwaga, proszę przygotować się do następnego etapu! – Głośno powiedział jeden z członków starszyzny –
- Za 2 min rozpocznie się dal… - Dalsze wypowiedź przerwało pojawienie się okultystów, którym przewodził upadły smok Drakolisz –
- A cóż to macie jakieś zawody? Przykro mi, że je przerwałem. Szukamy pewnej osóbki, nazywa się Ellenia Ellefelielli
Wiecie gdzie ona jest? – Powiedziawszy te słowa, Drakolisz głośno zaśmiał się –
- Nie znamy jej! - Odpowiedział jeden ze skrzatów –
- Dobrze, więc sami tego chcieliście, zrównamy ta wioskę z ziemią! – Wykrzyczawszy te słowa odleciał –
- Oto jest wasza ostatnia próba! Walczcie do końca! Musimy ich pokonać! – Powiedział jeden z członków starszyzny –
Walka trwała do zachodu słońca, skrzaty obroniły się przed najeźdźca, niestety zwycięstwo zostało okupione dużymi stratami. Po skończonej bitwie znowu pojawiła się tajemnicza postać.
- A więc, jednak udało Wam się obronić, jestem pełen podziwu – Zaśmiał się –
- Czemu oni nas zaatakowali? I skąd się tu wzięli? Czemu mnie szukali? – Szybko zapytała Ellenia –
- Ech.. Znowu te pytania... Ale tym razem powiem Ci wszystko. Jestem Sorintian, dobry przyjaciel twojej matki.
- Mojej matki? – Odparła –
- Nie przerywaj mi! Twoja matka odebrała złym siłą pewien artefakt, dzięki któremu mogliby zapanować nad tym światem. Dlatego, też opuściła waszą wioskę, chciała Was chronić przed nimi. Ale jakimś cudem udało się im (złym siłą) dowiedzieć, że twoja matka ma córkę. Teraz Ty jesteś ich głównym celem, muszą Cię schwytać, by twoja matka oddała im tego, czego szukają. Musisz, czym prędzej udać się do Novigradu, tam odnajdziesz swoją matkę, tam też musicie zniszczyć ten plugawy artefakt -
- Ale jak się tam dostanę? – Zapytała zdziwiona -
- Oto się nie martw, popłyniesz statkiem. Mój przyjaciel wie już o wszystkim. Bądź ostrożna, oni polują teraz tylko na Ciebie. Ja zostanę tutaj i dopilnuje, by twojemu ojcu i reszcie mieszkańców nic się nie stało – Powiedział Sorintian-
- Dobrze, wyruszę tak szybko jak tylko się da – Odpowiedziała Ellenia –
- Żegnaj, zatem i powodzenia, będzie Ci potrzebne – Machnął ręką na pożegnanie –

I tak nasza bohaterka dostała się do Novigradu. Ale czy uda jej się odnaleźć matkę? Czy zniszczy artefakt? I czy przeżyję? O tym dowiemy się zapewne niebawem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NWN World in the Shadow Strona Główna -> Historie postaci Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin